12 Sawwal 1436 / 28 lipca 2015
Znów kolejny letni dzień, na szczęście nie aż tak ciepły
przytłumiony lekkim zachodnim wiatrem, który studzi upalne powietrze unoszące
się nad złotymi polami. Och! Dzisiaj jedna z moich muzułmańskich sióstr wraca z
Anglii, kiedy opowiadała mi o swoich przeżyciach i emocjach przypomniało mi się
moje pierwsze spotkanie z kulturą islamu w krajach zachodnich…
Był to upalny wakacyjny dzień w zeszłym roku, słońce grzało
tak nie miłosiernie nie zwracając uwagi na zmęczonych polskich podróżników. Po
długiej i jakże nudnej jeździe autostradą nareszcie dotarłam do pierwszego niemieckiego
miasta, na zachodzie kraju. Wjechaliśmy powoli spojrzałam za okno – szok –
gdzie to, czego się spodziewałam? Gdzie niebieskookie dzieci bawiące się wspinaczkę na drzewa i jazdę na rowerze? Gdzie radośni uśmiechnięci Niemcy paplający
coś w swoim ostrym germańskim języku? – Szukałam moich przypuszczeń, które
snułam przez całą podróż opisując starannie w swoich myślach. Wjechaliśmy
jeszcze głębiej wreszcie jacyś ludzi! Zaraz – przyglądałam się uważnie, – czemu
wszystkie kobiety noszą chustki? Muzułmanki, … ale co one tu robią? Słyszałam,
że w Niemczech jest ich dużo, ale, żeby aż tyle? Ileż pytań pojawiało się przed
moimi oczyma, które przez następne dni wcale nie znikały. Podczas pierwszego
tygodnia nie poznałam, żadnej z ów egzotycznych kobiet. Hmm… o tak! Raz w
sklepie, kiedy pakowała zakupy, jakaś kobieta sama, postanowiłam jej pomóc i
szybko wsadziłam wszystko do torby. Ona spojrzała na mnie ciemnymi oczkami i
powiedziała coś po arabsku, nawet wtedy nie zrozumiałam, co, gdyż mój język
ograniczał się do najpotrzebniejszych zwrotów, a niemiecki nie był lepszy.
Dopiero po około 2 tygodniach całkowicie przyzwyczaiłam się do istnej mieszanki
kulturowej, jaką zastałam. Może wydawać
się to dość dziecinne i proste przeżycie – zobaczyć, że świat islamu jest tak
liczny i tak blisko mnie – jednak wtedy było to bardzo mocne uczucie, którego
nie zapomnę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz